Alicji i Dawida nie poznałem przed ślubem osobiście, dlatego jadąc do nich przez pagórkowate Powiśle, zastanawiałem się, jak będzie wyglądała nasza współpraca. Na szczęście szybko okazało się, że nadajemy na podobnych falach i mamy dużo wspólnego: Dawid kończył te same studia co ja i mogliśmy powspominać starych profesorów, a Alicja to artystyczna dusza, której nie obca jest fotografia. Czułem się swobodnie w ich towarzystwie i nawet nie stresował mnie fakt, że robię zdjęcia artystce z wykształcenia, a jej najlepsza przyjaciółka ma lepszy aparat ode mnie (no dobra, taki sam tylko bardziej zadbany 🙂 Jeśli do tak miłych okoliczności dodamy przepiękną ceremonię zaślubin i świetną zabawę w sali własnoręcznie udekorowanej przez Państwa Młodych, to znów można uznać, że mam wielkie szczęście i trafiam na wymarzone warunki. A zdjęcia…zdjęcia robią się same 🙂