To był jeden z najdłuższych dni w moim życiu. Letnie przesilenie, wschód o czwartej na Rusinowej Polanie, zachód o dwudziestej pierwszej nad Czarnym Stawem Gąsienicowym. Nie było tu jednak czasu na nudę. Robiąc to co się lubi, w miejscu którego nie da się nie lubić i z ludźmi których bardzo polubiłem, pięknie spędziłem początek lata. Cieszę się, że trafiłem na Sylwię i Patryka, którzy mimo przeciwności (a to brak okna pogodowego, a to zamykanie lasów itp.) konsekwentnie dążyli do realizacji swojego marzenia i zaprosili mnie do współudziału 😉